/p>

Niedzielan przeprasza Kobylika
Wpisany przez cloner   
wtorek, 15 marca 2011 01:29

Tak jak przed tygodniem media długo dyskutowały o chamskim zachowaniu zawodnika Lechii Gdańsk, Abdou Razack Traoré (który swoją drogą - został już przez gdańszczan ukarany), tak teraz wszyscy narzekają na brutalny faul Andrzeja Niedzielana na Davidzie Kobyliku. Snajper Korony Kielce powinien na początku drugiej połowy otrzymać czerwoną kartkę, kiedy to bez piłki bezmyślnie potraktował czeskiego pomocnika Polonii Bytom. Dziś, po wielu godzinach, gdy opadły już emocje, "Wtorek" za pośrednictwem portalu Weszło.com... przeprasza za swoje nieodpowiedzialne zachowanie. Musimy uczciwie przyznać, że mało który zawodnik potrafi się przyznać do błędu, do faulu, a tym bardziej publicznie, w mediach o tym poinformować. Poniżej wklejamy wypowiedź samego zainteresowanego.



"Jest mi bardzo przykro z powodu tego, co zaszło w czasie ostatniego meczu ligowego z Polonią Bytom. Kiedy oglądam powtórki, wstyd mi za siebie i za to, co zrobiłem. Przepraszam Kobylika, bo absolutnie nie miałem zamiaru wyrządzić mu krzywdy – tak jak nie wyrządziłem nikomu przez całą karierę. Dowiadywałem się, czy z zawodnikiem Polonii wszystko w porządku i wiem, że na szczęście nic mu się nie stało. Dzisiaj chciałem się z nim skontaktować, za pośrednictwem Marcina Juszczyka, ale na razie bezskutecznie.

Ktoś może uznać, że ja naprawdę chciałem Kobylikowi zrobić krzywdę, ale to oczywiście nieprawda. W moim zagraniu, o ile można to nazwać zagraniem, było dużo nierozwagi, natomiast nie było żadnej premedytacji. Po strzeleniu gola chciałem jak najszybciej odebrać piłkę i gdy przeciwnik zaczął grę od środka, rozemocjonowany ruszyłem do przodu. W pewnym momencie zorientowałem się, że dojdzie do zderzenia z Kobylikiem i po prostu maksymalnie się w sobie napiąłem, żeby samemu nie ucierpieć. Kobylik niefortunnie dostał barkiem. Nie uderzyłem go łokciem, jak niektórzy twierdzą, po prostu na siebie wpadliśmy. Oczywiście na video widać, jak za barkiem – ale już po rzeczywistym zderzeniu – idzie moja ręka, ale to nie było uderzenie, tylko po prostu ręka 'sprężynowała' na skutek naszego energicznego starcia. Podkreślę – nos Kobylika ucierpiał w czasie kontaktu z barkiem, a nie z łokciem czy pięścią, ponieważ Kobylika nie uderzyłem i on na pewno może to potwierdzić.

Oczywiście nie zmienia to faktu, że powinienem dostać czerwoną kartkę za głupotę, bo mój atak był nierozważny, bezsensowny i narażający zdrowie przeciwnika. Jednak raz jeszcze podkreślę – nie polowałem na Kobylika. Jaki niby byłby w tym sens? Strzelam gola, potrzebujemy jeszcze jednego, starcie na środku, przeciwnik, z którym nie toczyłem żadnych ostrych pojedynków… Możecie wierzyć lub nie, ale to była mieszanka przypadku, braku rozwagi i emocji, adrenaliny. W ogóle jak patrzę na swoje zachowanie po golu, na gesty, to widzę, że ogarnęło mnie jakieś szaleństwo. Sam siebie nie poznaję, bo zazwyczaj na boisku jestem osobą spokojną…

Najważniejsze dla mnie jest to, że Kobylikowi nic się nie stało. I tak jest mi wstyd, ale gdyby mój rywal nie mógł z mojego powodu zagrać w następnym spotkaniu – wstyd byłby zdecydowanie większy.
"




źródlo: weszlo.com