/p>

Rozmowa z Mirosławem Dreszerem
Wpisany przez cloner   
wtorek, 26 października 2010 19:46

W minionym tygodniu na stażu we francuskim Association Sportive de Saint-Étienne Loire był trener bramkarzy Polonii Bytom, Mirosław Dreszer, natomiast kilka dni temu do młodzieżowej reprezentacji Kanady powołany został Michal Misiewicz. W związku z tymi faktami, musieliśmy niejako porozmawiać z trenerem Dreszerem, poniżej zapis dzisiejszego wywiadu.

Zacznijmy od gratulacji, Pana podopieczny, Michal Misiewicz otrzymał powołanie do olimpijskiej reprezentacji Kanady. Nie jest to oficjalny termin FIFA, dlatego warto zapytać czy zostanie na zgrupowanie kadry zwolniony?

- Myślę że zostanie zwolniony, jest to młody chłopak, który ma szansę się pokazania w reprezentacji Kanady. Ja nie widzę żadnych przeciwwskazań. Mam nadzieję, że klub oraz pierwszy trener nie będą robić żadnych problemów naszemu zawodnikowi.


Przez miniony tydzień był Pan na stażu w Saint-Etienne, czy zdążył Pan zwiedzić miasto?

- Tak, udało się. Treningi pierwszego zespołu były o godzinie 10:00, a młodzież ćwiczyła o 15:30. Dlatego była możliwość od około 17:00-17:30 pójść i zwiedzić miasto.


W Saint-Etienne kursuje jedna ze starszych linii tramwajów we Francji, nieprzerwanie od 1881 roku, czy miał Pan przyjemność ją jeździć?

- Akurat tą linią nie jechałem, choć zdarzyło mi się korzystać i muszę przyznać, że to sama przyjemność, bardzo cicho "chodzą".


Jak wyglądała praca z najlepszymi bramkarzami we Francji? Jeremie Janot to jeden z najlepszych golkiperów Ligue 1.

- Powiem tak, jest to niski chłopak, ale bardzo skoczny, ma już rozegrane ponad 300 meczów w AS Saint-Etienne Loire, naprawdę bardzo dobry bramkarz. Przy trenerze Albercie Rust (szkoleniowiec bramkarzy) zrobił duży postęp, gra również bardzo dobrze nogami.


W naszej lidze praktycznie nie ma tak niskich golkiperów, warto nadmienić w tej chwili, że Janot mierzy zaledwie 176 cm wzrostu!

- Jeremie nadrabia skocznością, ma do tego wysokich obrońców, którzy mu "czyszczą" przedpole. I ta współpraca między nimi bardzo dobrze wygląda.


Czy poznał Pan we Francji jakieś "nowinki trenerskie"? Czym Pan zaskoczy zawodników podczas zajęć?

- Nie będę ujawniał szczegółów, jest kilka ciekawych ćwiczeń, których być może także tutaj spróbujemy z chłopakami. Powiem szczerze, że wielkiej różnicy - jeśli chodzi o sam trening - nie ma. Moi bramkarze nie odstawaliby od tych golkiperów, którzy są we Francji. Choć przyznam, że w Saint-Etienne jest jeden bardzo ciekawy bramkarz, 22-letni Senegalczyk Pape Coulibaly, świetnie zbudowany, ma doskonałe warunki fizyczne, ale jeszcze trochę pracy przed nim.


Proszę powiedzieć, jak to się w ogóle stało, że trafił Pan na staż do czołowego francuskiego klubu.

- Taki wyjazd to bardzo fajna sprawa, ale nie doszedłby on w ogóle do skutku, gdyby nie trener Henryk Kasperczak, to dzięki niemu się tam znalazłem. Trener Kasperczak do Francji przyjechał we wtorek, poznał mnie praktycznie z wszystkimi pracownikami klubu. Przez prezydenta klubu, działaczy, ale także pierwszego trenera czy trenera odnowy. To on umożliwił mi, że po obiektach AS Saint-Etienne mogłem się swobodnie przemieszczać, podpatrywać wszystko i zapisywać notatki, dzięki niemu nikt żadnych uwag lub pretensji do mojej osoby nie miał. Bez trenera Kasperczaka byłoby to niemożliwe. Niestety bez znajomości języka francuskiego bardzo ciężko się we Francji porozumieć. Ja znam język niemiecki, z racji mojej gry w lidze niemieckiej, jednak nie operują tym językiem we Francji, na szczęście pojechała ze mną moja małżonka, która zna perfekcyjnie francuski i ona była moim tłumaczem.


Czy da się jakoś porównać Polonię i zespół francuski pod względem infrastruktury?

- Niestety wypadamy dość blado w tym punkcie. Piłkarze ASSE w ogóle nie trenują na stadionie, na którym rozgrywają swoje mecze. Mają osobny obiekt złożony z kilku boisk trawiastych oraz z nawierzchnią sztuczną. Pierwszy zespół ma swój budynek, w którym się spotyka, np. codziennie rano wspólnie jedzą śniadania przed treningami, osobny budynek ma także drugi zespół i grupy młodzieżowe, U-17 czy U-19. Wszystkie drużyny od juniorskich po pierwszą mają dokładnie te same stroje, od getrów przez spodenki po koszulki i bluzy. Oczywiście wszystko to w barwach klubowych. Naprawdę wysoki poziom.


Poza treningami oglądał Pan również spotkanie ligowe, jakie wrażenia?

- Tak, w sobotę oglądaliśmy mecz z Caen, który zakończył się remisem 1-1. Na stadionie świetna atmosfera, na trybunach 32 tysiące osób! Powiem szczerze, że duży standard jeśli chodzi o sam obiekt, o loże dla vipów, ale także o obecność byłych zawodników czy wielu dygnitarzy. Co ciekawe, trener Kasperczak ma na tym stadionie swoje miejsce, jest podpisane jego nazwiskiem i tylko on może na nim zasiąść. Muszę przyznać, że "Henri" jest tam bardzo poważany, wszystkie drzwi są przed nim otwarte. Za pośrednictwem Twojej strony chciałbym serdecznie podziękować trenerowi Kasperczakowi za umożliwienie mi odbycia stażu w jednym z czołowych francuskich klubów. Dodam również, że nie był to tradycyjny staż, a mianowicie całość kosztów związanych z pobytem we Francji i całym przedsięwzięciem wziąłem na "swoje barki". Liczę, że zebrane dodatkowe doświadczenie będzie procentowało w przyszłości.


My też na to liczymy (śmiech). Dziękuję za rozmowę.

- Dzięki







foto: H@rrY
źródło: własne